Komentarze: 4
Gołębie chodzą po moim parapecie i srają bez opamiętania. Inni ludzie wybierają się na romantyczne spacery, zbierają kasztany, wymieniają uściski i płyny fizjologiczne w parku, ja w tym czasie nurzam się w gnoju. Żal ściska mi trzewia, gdy sobie o tym pomyślę. Chciałbym poczuć romantyczny klimat jesieni, a czuję tylko ptasie odchody. Gołębie lgną do mojego parapetu jak trupojady do ścierwa. Jesień upływa mi pod znakiem przepędzania gołębi, zdrapywania ich zaschniętych ekskrementów, ciągłego uważania, by nie umazać się w gównie. I nawet nie ogarnie mnie jesienna deprecha, tak znamienna dla bez mózgowych nastolatków, choć nie będąca jedynie ich udziałem. Nic, tylko wszędzie ptasi gnój. Nie mogę spokojnie wychylić się przez okno, zapalić papierosa, tylko ciągle zmuszony jestem baczyć, by nie upierdolić sobie łokci w kale. Taka jest moja jesień. Zasrana, niegodna mnie jesień, gruchająca jesień, srająca jesień, jesień udowadniająca mi bolesną prawdę, że najmilsze i najgorsze chwile w moim życiu zawsze przeplatane są gównem.
Genialny